Obserwując wiele uszczypliwości, zażaleń, ekspresje najskrytszych potrzeb na tym forum, postanowiłam umieścić relację, którą kiedyś uznać bym mogła za nieciekawą. Z pewną nostalgią zgłaszacie przy różnych okazjach tęsknotę za Polską, odczuwacie niesprawiedliwość, kiedy pomijane jest jej piękno. I słusznie.
W dziesiątkach, setkach relacji widzimy egzotykę, funduje się nam wrażenia z drugiego końca świata. I ja również kocham wszystkie zakątki kuli ziemskiej ale idąc tropem znanej maksymy: cudze chwalicie, swego nie znacie.
;) 2017 rok otworzył mi oczy na szeroko pojęte uroki polskiej ziemi. Na pierwszy rzut poszło morze, Bałtyckie i niedoceniane. W styczniu mogę mu wybaczyć, że jest zimne jak lód.
01/01/2017, godz. 00:10
-To gdzie chcesz jechać? -Nad morze!
Nie znudziło Was jeszcze to wlewanie w siebie niezmierzonej ilości alkoholu w ramach uczczenia Nowego Roku? Te rosnące z godziny na godzinę promile we krwi, niedojedzone sałatki przyniesione przez gości, kac popijany sokiem pomarańczowym. Sylwestrowe szaleństwo z sezonu na sezon staje się coraz bardziej przereklamowane, cekiny już dawno wyszły z mody, a pierwszy stycznia witamy znudzeni kolejnym, lepszym lub gorszym wspomnieniem gorączki sobotniej nocy. W efekcie, początek roku przesypiamy i próbujemy zaleczyć odciski na stopach po całonocnych wojażach w niewygodnych szpilkach, a witaminą C oszukujemy pogwałcony już organizm.
Nie chciało mi się. Boże, jak mi się nie chciało tak bezcelowo pić i oszukiwać się, że alkoholowe szaleństwo to rytuał przejścia w lepszy rok, nowe życie. Zamiast tego fajerwerki uczciłam jedną lampką bąbelków, a zapytana przez Marcina, co chciałabym jutro robić, krzyknęłam z entuzjazmem: "Chcę jechać nad morze!". Uśmiechnął się tylko i usiadł za ekranem laptopa. Wstawiłam pizzę do pieca, a on utonął w labiryncie liczb i opłacalności. O 7:20 mamy pociąg do Sopotu. O kurczę, już trzecia, czas zatem na krótką drzemkę!
Jak dobrze, że postanowiliśmy bilety kupić od razu. Budzik o 6 rano wyrwał nas z najlepszego snu i wiele bym wtedy dała, aby zostać w łóżku. Na szczęście przezorność zaprowadziła nas wprost na plażę. Tym razem nie straciliśmy tego dnia.
Pozwólcie, że podzielę się z Wami naszym Nowym Rokiem. Ta krótka fotorelacja powstała z myślą o głodnych polskiej urody oczu.
Z serdecznymi podziękowaniami dla Malwiny, która o świcie podeszła pod nasze okna i sprawdziła, czy aby na pewno wyłączyliśmy piekarnik.
Bardzo mnie cieszy cały ten siedemnasty. Życzę Wam samych pomyślności!
lendziro napisał:
Byłem tam o 24:00 na plaży i 1/01/17 na spacerze potwierdzam śliczny słoneczny dzień
:)
I jak wrażenia z sylwestra? My zastaliśmy jedynie resztki po fajerwerkach i okropny śmietnik na plaży.
;)
Może nie było to w nowy rok, lecz też jeden z weekendów w lutym 2014 roku. Wtedy to w Jastarni pojawiły się te oto kule..:
Byliśmy w okolicach Władysławowa oraz Sopotu i trzeba przyznać, że nasze morze jest bardzo urocze nawet zimą. Od tamtej pory mamy go zwiedzone w każdej porze roku, dlatego też nie ma już większego parcia, aby znowu tam zawitać.
:lol:
W dziesiątkach, setkach relacji widzimy egzotykę, funduje się nam wrażenia z drugiego końca świata. I ja również kocham wszystkie zakątki kuli ziemskiej ale idąc tropem znanej maksymy: cudze chwalicie, swego nie znacie. ;)
2017 rok otworzył mi oczy na szeroko pojęte uroki polskiej ziemi. Na pierwszy rzut poszło morze, Bałtyckie i niedoceniane. W styczniu mogę mu wybaczyć, że jest zimne jak lód.
01/01/2017, godz. 00:10
-To gdzie chcesz jechać?
-Nad morze!
Nie znudziło Was jeszcze to wlewanie w siebie niezmierzonej ilości alkoholu w ramach uczczenia Nowego Roku? Te rosnące z godziny na godzinę promile we krwi, niedojedzone sałatki przyniesione przez gości, kac popijany sokiem pomarańczowym. Sylwestrowe szaleństwo z sezonu na sezon staje się coraz bardziej przereklamowane, cekiny już dawno wyszły z mody, a pierwszy stycznia witamy znudzeni kolejnym, lepszym lub gorszym wspomnieniem gorączki sobotniej nocy. W efekcie, początek roku przesypiamy i próbujemy zaleczyć odciski na stopach po całonocnych wojażach w niewygodnych szpilkach, a witaminą C oszukujemy pogwałcony już organizm.
Nie chciało mi się. Boże, jak mi się nie chciało tak bezcelowo pić i oszukiwać się, że alkoholowe szaleństwo to rytuał przejścia w lepszy rok, nowe życie. Zamiast tego fajerwerki uczciłam jedną lampką bąbelków, a zapytana przez Marcina, co chciałabym jutro robić, krzyknęłam z entuzjazmem: "Chcę jechać nad morze!".
Uśmiechnął się tylko i usiadł za ekranem laptopa. Wstawiłam pizzę do pieca, a on utonął w labiryncie liczb i opłacalności. O 7:20 mamy pociąg do Sopotu.
O kurczę, już trzecia, czas zatem na krótką drzemkę!
Jak dobrze, że postanowiliśmy bilety kupić od razu. Budzik o 6 rano wyrwał nas z najlepszego snu i wiele bym wtedy dała, aby zostać w łóżku. Na szczęście przezorność zaprowadziła nas wprost na plażę. Tym razem nie straciliśmy tego dnia.
Pozwólcie, że podzielę się z Wami naszym Nowym Rokiem. Ta krótka fotorelacja powstała z myślą o głodnych polskiej urody oczu.
Z serdecznymi podziękowaniami dla Malwiny, która o świcie podeszła pod nasze okna i sprawdziła, czy aby na pewno wyłączyliśmy piekarnik.
Bardzo mnie cieszy cały ten siedemnasty. Życzę Wam samych pomyślności!
I jak wrażenia z sylwestra? My zastaliśmy jedynie resztki po fajerwerkach i okropny śmietnik na plaży. ;)
I polski kac!